Publikacja mojego autorstwa dostępna w nr 1/2025 Człowiek i Relacje:
Czasopismo dla osób z niepełnosprawnościami, spektrum autyzmu i w kryzysie zdrowia psychicznego, ich rodzin oraz współpracujących z nimi specjalistów
https://wspieranierelacji.pl/czasopismo/czasopismo-1-2025/
Słowniczek pojęć, w jaki sposób będą używane w poniższym tekście:
Monogamia — system relacyjny, w którym jednostka utrzymuje romantyczno-seksualną relację z jedną i tą samą osobą naraz; wymaga zapewnienia o wyłączności nawiązanej relacji. Może mieć wymiar: społeczno-kulturowy (np. chodzenie ze sobą, kohabitacja), prawny (np. związek partnerski dostępny w innych krajach, jednożeństwo) lub biologiczny (np. u niektórych gatunków zwierząt).
Związek otwarty — relacja, w której partnerzy zgadzają się na możliwość posiadania dodatkowych partnerów seksualnych, zazwyczaj bez głębokiego zaangażowania emocjonalnego. Zakłada wyłączność romantyczną w głównym związku.
Poliamoria — forma etycznej, konsensualnej niemonogamii, w której osoba może utrzymywać więcej niż jedną romantyczną i/lub seksualną relację/związek jednocześnie za zgodą i wiedzą wszystkich zaangażowanych stron.
Relacja queerplatoniczna — relacja, która przekracza normy kulturowych granic tego, co jest dopuszczalne pomiędzy osobami przyjacielskimi a partnerskimi. Ważniejsze jest w niej wybór kroczenia wspólnie przez życie i wzajemne zobowiązania, niż romantyczny czy seksualny pociąg oraz wspólne zaspokajanie tych potrzeb.
Znajomi z benefitami (FwB) — luźna relacja bez nadmiernego zaangażowania emocjonalnego i zobowiązań, w której zaspokaja się wspólnie potrzeby seksualne oraz bliskości fizycznej.
Małżeństwo białe — nazywane też lawendowym, to zalegalizowany związek dwójki osób, którzy postanowili ze sobą nie mieć relacji seksualnej. Zawierane przez przyjaciół różnopłciowych, z których jedna lub obie osoby były homoseksualne, lub aseksualne.
Aseksualność — orientacja seksualna, polegająca na całkowitym lub częściowym (demiseksualność) nieodczuwaniu pożądania seksualnego do ludzi lub obiektów. Oznacza to, że nie postrzegają innych ludzi w sposób seksualny, więc nie są w stanie zostać pobudzone seksualnie czyjąś ekspresją płciową lub budową ciała. Istnieje spektrum osób aseksualnych od takich, które mają całkowitą awersję do seksualności, do takich, które są pozytywnie nastawione do seksualności i lubią zadowalać osobę partnerską z innych powodów niż własna gratyfikacja seksualna. Osoby demiseksualne potrzebują najpierw spełnienia jakiegoś warunku wstępnego, np. głębokiej intymności emocjonalnej, by pożądanie do konkretnego człowieka mogło się obudzić. Może, ale nie musi współwystępować z aromantycznością.
Aromantyczność — orientacja romantyczna polegająca na całkowitym lub częściowym (demiromantyczność) nieodczuwaniu pociągu romantycznego. Nie oznacza to braku potrzeb emocjonalnej i fizycznej bliskości, a jedynie brak odczuwania miłości romantycznej albo potrzeby posiadania relacji romantycznej, awersję do idei posiadania relacji romantycznej lub trudność ze zrozumieniem chęci do zawiązywania romantycznych relacji. Może, ale nie musi współwystępować z aseksualnością, bo orientacja romantyczna nie wpływa na libido ani na orientację seksualną.
Monogamia w naszym społeczeństwie jest nie tylko dominującym modelem relacji, ale także silnie normatywnym i sztywnym systemem kulturowo-prawnym, który wpływa na to, jak jako ludzie w niej wychowywani postrzegamy miłość, zaangażowanie i strukturę życia codziennego. Jestem osobą neuroatypową, niebinarną i z niepełnosprawnością ruchową, dla której poliamoria nie jest jedynie alternatywą wobec monogamii – jest czymś bardziej naturalnym, bardziej inkluzywnym [1] i dostępnościowym, dzięki czemu lepiej odpowiada na moje potrzeby emocjonalne oraz społeczne. Jednocześnie uznaję, że monogamia jako świadomy wybór może być satysfakcjonującą i zdrową formą relacji — problemem nie jest więc sama monogamia, lecz jej status jako domyślnego i społecznie ustalonego standardu.
Jestem głęboko przekonane, że jednożeństwo w naszej kulturze, nie jest jedynie kwestią osobistego wyboru – to system kontroli społecznej głęboko zakorzeniony w patriarchacie, kapitalizmie, heteronormatywności, systemie reprodukcyjnym oraz w utrwalaniu podziałów klasowych. Model jednej romantyczno-seksualnej relacji w danym czasie jest uznawany za domyślny i właściwy, podczas gdy wszelkie inne formy relacji konsensualnie niemonogamicznych – poliamoria, związki otwarte, relacje queerplatoniczne, znajomi z benefitami, a nawet małżeństwa białe – są często marginalizowane, wyśmiewane lub wręcz patologizowane i demonizowane. Dla osób queerowych (w tym aseksualnych i aromantycznych), neuroatypowych czy z niepełnosprawnościami ten model społeczno-kulturowy, bywa szczególnie opresyjny, ponieważ nie uwzględnia różnorodnych sposobów budowania relacji oraz naszych unikatowych potrzeb.
Sama koncepcja formalizowania wyłącznie małżeństwa monogamicznego nie wywodzi się z idei miłości romantycznej, a z pragmatycznej potrzeby — rozwiązywania sporów w ramach obowiązującej kulturowo hierarchii społecznej, która obejmowała m.in.: regulowanie prawa rozdysponowania majątku w ramach dziedziczenia według zasady pierworodztwa, określonej roli płciowej, a także rozróżnienie statusu dzieci w zależności od tego, czy pochodziły łoża usankcjonowanego prawnie lub spoza niego. Już w mezopotamskiej kolebce cywilizacyjnej — w [Kodeksie Hammurabiego [2] kobiety były praktycznie traktowane jak żywy inwentarz, mający funkcję rodzenia potomków [3]. Warto również zauważyć, że od początków tradycji judeochrześcijańskiej kobiety nie były uznawane za osoby autonomiczne i pełnowartościowe — nie miały statusu równego mężczyznom, a ich życie było podporządkowane władzy mężczyzny: najpierw ojca, później męża [4]. Na Soborze Laterańskim wprowadzono dodatkowo zasadę nierozerwalności małżeństwa [5], co jeszcze silniej umocniło instytucję małżeństwa jako narzędzia kontroli społecznej i religijnej. Już w średniowieczu małżeństwa zawierano głównie w obrębie tej samej warstwy społecznej, natomiast w późniejszym okresie w Polsce zaczęto także prawnie ograniczać zawieranie związków między szlachtą a mieszczaństwem. W ten sposób prawnie zwiększono przewagę ekonomiczną rodów szlacheckich nad niższymi klasami, nierzadko wręcz karząc swoich potomków wydziedziczeniem za popełnienie mezaliansu. Dopiero od epoki renesansu kobiety stopniowo — przez kolejne stulecia — zaczęły zdobywać szacunek, uznanie i człowieczeństwo, także coraz bardziej równą pozycję wobec mężczyzn, docierając do pełnego modelu partnerstwa, który możemy zaobserwować współcześnie. Przedstawione rozważania nie mają na celu demonizowania współczesnej koncepcji małżeństwa, lecz uświadomienie osobie czytającej, że historycznie idea instytucji małżeństwa nie była piękna i kolorowa, ponieważ zawierała w sobie bogatą historię opresji. Dopiero w XIX i XX wieku zaczęła się w Polsce stopniowo popularyzować idea miłości romantycznej, najpierw w miastach, a potem także w społecznościach wiejskich. Na szczęście wielu ludzi nie postrzega już małżeństwa jako relacji właścicielsko-podrzędnej, a jako partnerską. Mimo to wciąż trzeba być czujnym wobec głosów chcących przywrócić „trwałość” tej instytucji z przeszłości, bo tak naprawdę oznacza to romantyzowanie przez konserwatywne środowiska dawnych modeli, w których kobieta pełniła rozpłodowo [6] -służebną rolę bez realnej możliwości opuszczenia swojego pana i męża. Tu warto dodać, że dopiero po II Wojnie Światowej zaczęto w Polsce unifikować i zezwalać stopniowo na rozwody [7] z coraz szerszego katalogu przesłanek [8]. Warto więc mieć na uwadze szczególną ostrożność, słysząc prawne pomysły fundamentalistów o zakazach rozwodów (w tym jednego z aktualnych kandydatów na prezydenta [9]) oraz głośno im się sprzeciwiać. Świadoma i aktywna zgoda osób na trwanie w związku jest ważna tylko wtedy, jak długo istnieje możliwość zmiany zdania na temat kontynuowania bycia w tym związku. W innym wypadku jest to prawne usankcjonowanie więzienia dla osoby, która mogłaby chcieć odejść.
Współczesna monogamia jest także silnie związana z kapitalizmem i ideą gospodarstwa domowego jako samowystarczalnej jednostki ekonomicznej. System społeczno-ekonomiczny wciąż faworyzuje dziś małżeństwo, jako formę stabilizacji finansowej, często uzależniając ludzi od jednego partnera nie tylko emocjonalnie i seksualnie, ale także ekonomicznie. Robi to za pomocą ulg podatkowych, dostępu do świadczeń socjalnych, zwiększonej zdolności kredytowej (w więc i lepszego dostępu do mieszkań), korzyści związanych z ubezpieczeniem i rentą, a także pierwszeństwem w dziedziczeniu [10].
Poliamoria w komunalnej formie, tj. opartej na symbiozie grupy, współpracy, kohabitacji i wspólnym zarządzaniu zasobami, może być pewną nieformalną metodą sprzeciwu wobec tej presji. Publiczne bycie sobą wbrew narzucanym normom, jest aktem odwagi, a współcześnie wręcz oświadczeniem politycznym sprzeciwiającym się jakiejś formie społecznej opresji tego, co uznawane w percepcji większościowej jest za normę. Dopóki coś nie jest znormalizowane, jest traktowane jako objaw buntu i niesubordynację przez osoby tradycjonalistyczne. Moim zdaniem wspólnotowe podejście do wieloosobowych relacji, dzielenia zasobów, finansów i kohabitacji, pozwala na większą niezależność od tradycyjnych struktur ekonomicznych. Może też dawać większe poczucie bezpieczeństwa w obliczu trwającej niestabilności systemowej, gdzie nawet dwie wypłaty i monogamiczne przywileje przestają być wystarczające. Jest to też skuteczny sposób walki z wszechobecną samotnością [11].
Związki dwuosobowe często są osadzone społecznie w binarności płciowej – „męskości i kobiecości”, która funkcjonuje jako domyślna konfiguracja. Także w dwuosobowych związkach queerowych częste są związki osoby bardziej butch i bardziej femme. Jako osoba niebinarna i transchłopacka doświadczałom, jak monogamia może wzmacniać tradycyjne role płciowe: zarówno te uznawane za „męskie” i te przypisywane „kobiecości”. Natomiast poliamoria daje mi możliwość swobodniejszego eksplorowania własnej tożsamości, bo z każdą osobą, jest się trochę inaczej, w tym samym czasie, na tych samych płaszczyznach. Uważam, że jest mi łatwiej nie popełnić nieuświadomionych błędów poznawczych, które nostalgizują bądź romantyzują związki oraz relacje z przeszłości lub co gorsza — ciągłe rozpamiętywanie „co by było gdyby”, w niewybranej przez siebie możliwości romantycznej. Łatwiej mi też było wyjść spod wpływu społecznego, by nawet przypadkiem nie dostosowywać się do niechcianych czy stereotypowych ról w związku. Gdy ma się wolność do ciągłego sprawdzania swoich potrzeb i granic komfortu, informacji zwrotnej o jakości interakcji oraz mnogość sposobów bycia w związku w zależności od osoby — łatwiej nie zostać uwięzionym w sztywnym kontekście stereotypów seksualno-romantycznych. Mam tu na myśli oczywiście tych, których nigdy się nie chciało, a które się wydarzyły z poczucia, że „tak powinno być”. Pamiętać należy jednak, że nie tylko emocje są ważne, żeby móc zbudować stały związek, ale także kompatybilność oczekiwań. Jeśli nie da się znaleźć układu, w którym strony mają szansę czuć się równocześnie bezpiecznie i nieprzygaszone jego granicami, to lepiej się rozstać niż próbować zmieniać kogoś pod siebie — bo to nie kończy się dobrze dla żadnej ze stron.
Jako osoba z ADHD i rysem autystycznym zaobserwowałom, że monogamia często narzuca konkretne oczekiwania dotyczące intensywności relacji (np. ideę „drugiej połówki”), sposobu okazywania miłości (np. wyłączność emocjonalna i seksualna, legitymizacja prawna) i zarządzania czasem (np. ustawienie priorytetu dla związku jako relacji najwyżej zhierarchizowanej). Wymaga także spełniania pewnych norm komunikacyjnych, takich jak: rozumienie niewypowiedzianych oczekiwań, określona częstotliwości kontaktu czy spotkań, a także zmiany przyzwyczajeń — co może być trudne dla osób neuroatypowych. Łączenie się w pary często uruchamia skrypt relacyjny, rodzaj „związkowych ruchomych schodów” [12], które prowadzą przez kolejne społecznie oczekiwane etapy [13]. Współcześnie zaczyna się zazwyczaj od chodzenia ze sobą lub seksu, w zależności od preferencji i osobistej możliwości zaufania obcym. Po jakimś czasie przychodzi czas na wspólne zamieszkanie, poznanie wzajemnie rodzin, a gdy wszystko jest „w miarę dobrze”, to pojawiają się zwierzaki. Następnie oczekuje się narzeczeństwa, ślubu, często też kredytu na „własne cztery ściany” a na końcu — dzieci, choć coraz częściej są one postrzegane raczej jako opcja niż wymóg [14]. Jednozwiązkowość często wywiera na osobach w parze presję spełniania wielu funkcji, które w innych modelach relacji mogłyby być rozłożone na większą społeczność. Dla mnie, jako osoby żyjącej z chronicznym bólem, posiadanie więcej niż jednej bliskiej relacji jest kluczowe — zarówno dla zapewnienia wsparcia emocjonalnego jak i praktycznego. Model poliamoryczny pozwala na głębszą i szerszą sieć wzajemnej troski, która jest mniej obciążająca dla jednej osoby i ma szansę być bardziej zrównoważona. Jest o budowaniu metaforycznej wybranej rodziny, a czasem nawet dosłownej wioski, z osobami, które chcą w niej być, w intensywności, jaką uważają dla siebie za odpowiednią. Daje przestrzeń na znalezienie do relacji osób, o wielu różnych kompatybilnych potrzebach lub ochotach w różnych aspektach, z określeniem granic i możliwych wolności, każdej z zaangażowanych stron. Nie jestem zmuszone opierać całej swojej romantycznej, emocjonalnej czy seksualnej zależności na jednej osobie, a mogę swobodnie budować różnorodne i równocześnie komplementarnie uzupełniające się więzi o różnym natężeniu. Nie konkurujące o mnie, a wspierające się wzajemnie w trosce. Przestałom oczekiwać od kogoś, że będzie filarem dla całego mojego świata czy „doskonałą drugą połową” i zrozumiałom, że lepiej się zdecentralizować i rozłożyć „ciężar” swojej osoby na więcej podpór. Gdy jedna z kolumn się załamie, łatwiej dawać jej wsparcie, ciągnąc ją w górę i nie złamać się kompletnie samemu, mając innych trzymających też ciebie. Mam poczucie, że lepiej budować relacje, traktując siebie jako gwiazdę swojego układu planetarnego. Inni ludzie w tej metaforze nie są wówczas twoją „drugą połową”, a własnymi planetami, mogącymi przyjąć różne natężenia naświetlenia gwiezdnego od twojej osoby; lub kometą o znacznie większej orbicie — rzadkim będącym, acz wyjątkowym astronomicznym wydarzeniem. To inne ciała niebieskie decydują, jak blisko gwiazdy chcą podlecieć, jak silne jest przyciąganie i jak intensywnie są gotowe być ogrzewane twoimi promieniami. Warto zauważyć, że w tej metaforze każdy człowiek jest swoją własną gwiazdą, bo jest epicentrum swojego własnego układu. Każdy z nas może mieć różną, optymalną liczbę planet, które jest w stanie w swoim życiu czasowo oraz energetycznie zmieścić.
Moja Żona ma znacznie mniejsze potrzeby interakcji społecznej i fizycznej niż ja. Potrzebuje więcej czasu dla siebie, niż wynoszą moje personalne potrzeby dotyku i sensualności. Tak — mamy dysproporcje w „departamencie czułości” dawanej sobie wzajemnie, gdzie ona ma kubek do wypełnienia, a ja mam wiadro. Mimo to dobrze nam się sobie wzajemnie towarzyszy, krocząc wspólnie przez życie. Otwarcie naszego związku na poliamorię po 10 latach monogamii było jak wpuszczenie świeżego powietrza do pokoju — także między nas. Jesteśmy już 15 lat razem, a to otwarcie nie było impulsywną decyzją. Trwało pięć lat — rozmów, refleksji, a także psychoterapii dla par. A przez rok, po uzyskaniu od niej zgody, wciąż upewniałom się, czy aby na pewno jest na to gotowa. Zeszło z nas napięcie wynikające z poczucia bycia wzajemnie niewystarczającymi. Każdy wspólny dzień jest aktywnym wyborem, a nie tkwieniem ze sobą z przyzwyczajenia lub poczucia obowiązku. Nie zmniejszyło to w żaden sposób naszego poziomu zaangażowania czy wzajemnych zobowiązań, ale zwiększyło zaufanie i miłość. Bo nie jesteśmy ze sobą z powodu braku innych możliwości związkowych, ale pomimo posiadania ich otwartych.
Bycie dla kogoś całym romantycznym i seksualnym światem nie jest logiczne, zwłaszcza po uwzględnieniu statystyk dotyczących przemocy domowej i rozwodów. Taki model relacji często zakorzenia się w lęku bycia niewystarczającym lub porzuconym, w lęku przed posiadaniem emocjonalnej lub seksualnej konkurencji. We wzorcowym modelu poliamorii tych lęków się nie zostawia galopujących samopas w głowie osoby partnerskiej, a wręcz przeciwnie: sporo się o nich rozmawia, płacze, przytula i wspólnie szuka sposobów na ukojenie ich reaktywności. Oczywiście pary monogamiczne też mogą to robić, jednak w relacjach poliamorycznych taka otwartość emocjonalna to warunek przetrwania. Bez gotowości do głębokich rozmów o emocjach, bez kwestionowania norm i redefiniowania własnych granic — psychicznych, fizycznych i emocjonalnych — poliamoria się nie utrzyma. Jednak ta wzajemna pomoc w leczeniu się ze wpojonych społecznie przekonań o związkach, ta emocjonalna koregulacja, potrafi zbudować niezwykle głęboką intymność między ludźmi.
Popkultura recyklingowanych historii tragicznych trójkątów miłosnych próbuje wmawiać ludziom, że dojrzała miłość to wybór tej jednej, jedynej osoby, pomimo żywienia romantycznych uczuć do innych. To także znajomi upierający się, że „nie można mieć wszystkiego”, a także ci, którzy niejawnie dopuszczają się zdrad podczas głoszenia świętości małżeństwa. Ja też kiedyś, pomimo zdawania już sobie sprawy z tego, że potrafię kochać więcej niż jedną osobę naraz, nie umiałom radzić sobie z zazdrością. Wręcz zazdrość, często nieodpowiednio uznawana jest za dowód prawdziwej miłości i też w ten mit kiedyś wierzyłom. Nikt mnie nie nauczył się nią zaopiekować, ani też tego czym ta emocja tak naprawdę jest: że informuje o jakimś braku w lub lęku o relację. Nikt nie pokazał mi również, że można być wdzięcznym innym za troskę i traktować miłość romantyczną czy seksualną jako kooperację, a nie konkurencję. Osoby w poliamorycznych relacjach znacznie częściej wspólnie starają się zazdrością zaopiekować [15], bez obwiniania się za to, że emocja się pojawiła, a z czułością i dociekliwością na temat tego, skąd tak naprawdę się ona wzięła. Oczywiście, nie oznacza to, że osoby wybierające życie w monogamii nie mogą lub nie potrafią, przepracowywać swoich emocji – kluczowe jest podejście do zazdrości jako sygnału do autorefleksji [16], a nie pretekstu do obwiniania innych.
Dla mnie poliamoria to nie tylko preferencja, czy umiejętność zakochiwania się naraz w większej liczbie osób niż jedna, ale przede wszystkim świadomy wybór. Wybór, który wynika z otwartości na temat eksploracji granic swojej tożsamości i faktycznych emocjonalnych możliwości. To sposób na budowanie relacji w sposób bardziej inkluzywny, dostosowany do osób o różnorodnych doświadczeniach i potrzebach. Człowiek jest istotą zmienną, którą dopadają trudności, schorzenia, emocjonalne niedyspozycje, więc należy brać pod uwagę, że relacje też będą się zmieniać w czasie, bo całkowicie naturalne są fluktuacje personalnych potrzeb, namiętności czy granic. W społeczeństwie, które nadal narzuca monogamię jako jedyny „właściwy” model życia, poliamoria może być nie tylko formą relacji wynikającej z potrzeby bliskości, ale też równocześnie aktem oporu — bo każde wyjście poza schemat jest oporem względem nacisku — przeciw systemowej kontroli, przeciw patriarchatowi, przeciw wykreowanym historycznie normom i przeciw izolacji, którą kapitalizm narzuca jednostkom [17].
Tym tekstem chcę pokazać, że monogamia nie jest naturalnym czy neutralnym wyborem – jest normą, która marginalizuje tych, którzy do niej nie pasują. Jednak nie oznacza to, że każda monogamiczna relacja jest z założenia opresyjna. Kluczowe jest to, aby każda osoba miała możliwość świadomego wyboru modelu relacji, który jest z nią kompatybilny — czyli zgodny z jej potrzebami, a nie narzucony przez innych ludzi. Osobiście jeszcze nie miałom okazji znaleźć tak bliskich osób, które chciałyby zaangażować się na tyle, by złączyć życia we wspólnym gospodarstwie. Ale też nie szukam tego na siłę i nie proponuję każdemu, bo nie o to w tym chodzi. I jeśli moje marzenie o komunalności się nigdy nie ziści — to też jest w porządku. Macham jednak poliamoryczną flagą zupełnie otwarcie i mam uchyloną w sobie furtkę możliwości, gdyby odpowiedni ludzie znaleźli się w moim życiu. Uważam, że dawać należy szansę też mniej typowym formom związków, bo miłość należy mnożyć, a nie dzielić.
Bibliografia i przypisy:
- Podejście, które dąży do eliminacji stereotypowych barier i dyskryminacji w wykreowanej kulturowo hierarchii ludzi wokół siebie. Łączy przez burzenie murów poznawczych.
- LawBirdie (2023). The Law Code of Hammurabi for Men and Women. https://lawbirdie.com/the-law-code-of-hammurabi-for-men-and-women/, [dostęp 16.03.2025]
- Lauren Everitt (2012). Ten key moments in the history of marriage https://www.bbc.com/news/magazine-17351133, [dostęp 16.03.2025]
- Rafał Krampowski (2011). Miejsce i rola kobiety w rodzinie na przestrzeni wieków. Od Antyku po I wojnę światową. Zarys problematyki. Refleksje. Pismo naukowe studentów i doktorantów WNPiD UAM, nr 4, jesień-zima 2011, s. 35.
- https://pl.wikipedia.org/wiki/Historia_kobiet_w_Polsce, [dostęp 16.03.2025]
- Słowo jest w tym kontekście użyte z premedytacją, by dać do zrozumienia, że ta perspektywa jest romantyzacją odczłowieczającej postawy względem kobiet.
- Rafał Kaczkowski (2023). Nierozerwalność małżeństwa i instytucja rozwodu w polskiej tradycji prawnej. https://thelegalculture.com/legal/article/view/114/156 Kultura Prawna, [dostęp 16.03.2025]
- Kamil Janicki (2022). Rozwody w przedwojennej Polsce. Prawo było tak nieżyciowe, że niektórzy przechodzili na islam, by się rozstać. https://wielkahistoria.pl/rozwody-w-przedwojennej-polsce-prawo-bylo-tak-niezyciowe-ze-niektorzy-przechodzili-na-islam-by-sie-rozstac/, [dostęp 16.03.2025]
- Agnieszka Miastowska (2023). Na co się przygotować z wicepremierem Mentzenem? "Małżeństwa nierozerwalne" https://natemat.pl/477944,co-to-jest-malzenstwo-nierozerwalne-mentzen-wyjasnia, [dostęp 31.03.2025]
- Marlena Słupińska (2024). Skutki Prawne Zawarcia Małżeństwa https://slupinska.eu/blog/skutki-prawne-zawarcia-malzenstwa/, [dostęp 30.03.2025]
- Olivia Sagan (2023). The loneliness epidemic.Therapy Today, DECEMBER 2022/JANUARY 2023, s. 37-38. https://eresearch.qmu.ac.uk/bitstream/handle/20.500.12289/12669/12669.pdf, [dostęp 15.03.2025]
- Amy Gahran (2016). Stepping Off the Relationship Escalator, What is Relationship Escalator?, s. 19-20. https://offescalator.com/wp-content/uploads/2016/12/OffEsc-book-1-PREVIEW.pdf, [dostęp 14.03.2025]
- Tamże, s. 22-24
- Kathryn Harker Tillman Karin L. Brewster, and Giuseppina Valle Holway (2019). Sexual and Romantic Relationships in Young Adulthood. Annular Review of Sociology, 2019. 45:133-53 https://doi.org/10.1146/annurev-soc-073018-022625, [dostęp 15.03.2025]
- Page Turner (2019). Why Don’t You Shave Your Legs for Me Anymore? https://poly.land/2019/02/21/why-dont-you-shave-your-legs-for-me-anymore/, [dostęp 16.03.2025]
- Page Turner (2017). Jealousy Is a Check Engine Light https://poly.land/2017/11/22/jealousy-check-engine-light/, [dostęp 16.03.2025]
- Özgür Yılmaz (2021). Loneliness of the Precariat and Psychopolitics. Academia Letters, Article 1746. https://doi.org/10.20935/AL1746, [dostęp 15.03.2025]
Najlepsze komentarze (0)