nie!tabu

Cover image for Nie wstydzę się tego, co robię. Ale czasem wstydzę się mówić o tym ludziom, których kocham.
Ona Bez Tabu dla Oni Bez Tabu

Opublikowano dnia

Nie wstydzę się tego, co robię. Ale czasem wstydzę się mówić o tym ludziom, których kocham.

O życiu podwójnym, społecznym kamuflażu i wyborze „monogamicznej fasady”.

Zdarza nam się dostawać wiadomości od osób, które żyją w otwartych relacjach, ale na zewnątrz wyglądają całkowicie "klasycznie" - jakby byli w monogamicznym związku.
Na pierwszy rzut oka: standardowa para.
Na rodzinnych imprezach: bez pytań.
W pracy: stała partnerka, chłopak.

Dlaczego?

W tym poście nie będziemy opowiadać o benefitach otwartych relacji - o tym już było. Dziś o czymś innym: o podwójnym życiu, które dla wielu osób jest wyborem z rozsądku, a nie z lęku.

Bo życie w pełni otwarcie (seksualnie, emocjonalnie, tożsamościowo) brzmi pięknie - dopóki nie trzeba konfrontować się z rodziną, sąsiadami, współpracownikami, znajomymi z dawnych lat.

Nie dlatego, że się tego wstydzimy. Tylko dlatego, że nie każdy ma siłę ciągle tłumaczyć się z siebie. Nie każdy ma przestrzeń na "konwersacje edukacyjne" przy barszczu czerwonym.

Czasami łatwiej powiedzieć: "tak, jesteśmy razem" - niż:
"jesteśmy w relacji otwartej, oboje spotykamy się z innymi, ale jesteśmy ze sobą szczerzy i bardzo się kochamy".

Bo to ostatnie wciąż brzmi dla niektórych jak herezja.

To nie jest zdrada wobec siebie. To nie jest zakłamywanie. To strategia przetrwania w dwóch światach naraz - tym, który się zna, i tym, który się wybiera.

Dlatego niektórzy z nas funkcjonują społecznie "monogamicznie".
Zachowują część siebie dla ludzi, którzy potrafią ją unieść.
A resztę trzymają tam, gdzie jest zrozumienie - tu, w tej społeczności. Wśród swoich.


Znasz to? Przeżywasz coś podobnego?
Nie musisz o tym mówić wszędzie - ale tu możesz.
Komentarze są twoje. 🖤

Najlepsze komentarze (1)

Zwiń
 
panprzemile profile image
Pan Przemile

Bardzo fajny temat i jak go przeczytałem to w pierwszej kolejności miałem przed oczami Graya i Anastazje - zwykli ludzie na codzień, ale mają swoją drugą naturę, drugą twarz, inne potrzeby niż przyjęte standardy społeczne. Takich osób jest według mnie zdecydowana większość. Każdy ma swoje potrzeby i w mniejszym lub większym stopniu spełnia je. To nie dotyczy tylko życia seksualnego, tylko każdej sfery życia. Nie każdy chce się przyznać rodzinie , znajomym do tego że jest wegetarianinem, dominą, motocyklistą, swigersem czy nawet w abstracyjnych sytuacjach księdzem. Zawsze w głowie pojawia się takie pytanie do samego siebie "... bo co ludzie powiedzą". To jest najgorsze, aby z jednej strony spełniać się, żyć pelnią swojego szczęścia, ale z drugiej strony nie być wykluczonym.

Poźniej pomyślałem o sobie - na codzień mąż, ojciec, manager w duzej firmie, ale nie każdy ze znajomych wie że prowadzę markę erotyczną i dodatkowo to lubie :) Faktycznie jest tak, że z jednej strony nie mam się czego wstydzić bo lubie to co robie, czuje że się spełniam dając innym ludziom narzędzia do odkrywania siebie, sprawiania sobie przyjemności, ale z drugiej strony po co stresować swoich najbliższych niezręcznymi pytaniami od ich znajomych typu "a ten twój syn to jakiś zboczeniec handlujący sztucznymi penisami" .

Mi to nie przeszkadza akurat, ale to chyba wynika z naszej kultury i tego że jednak to jeszcze jest kraj konserwatywny...
Ale działajmy aby dzięki nam było lepiej :)