Wielki uczony Sigmund Freud stwierdził kiedyś, że „znajomość anatomii jest podstawą edukacji seksualnej.” Jednak na nasze nieszczęście, chętnie zgłębiał temat łechtaczki i równie chętnie marginalizował jej funkcję. Wiedział, że jej stymulacja powoduje „orgazm łechtaczkowy”, jednak uważał, że jest on orgazmem niedojrzałym – w przeciwieństwie do dojrzałego, waginalnego i „jedynego słusznego” w przypadku kobiet.
Łechtaczka to narząd odpowiedni do prącia, który w okresie płodowym rozwija się z tego samego guzka płciowego co penis. Jeśli zarodek posiada chromosom Y, z guzka rozwija się penis. Przy chromosomach XX rozwija się natomiast nasza bohaterka, clitoris.
„Orgazm łechtaczkowy?”
U wielu osób kluczem do osiągnięcia orgazmu jest właśnie stymulacja łechtaczki. Dotyk odgrywa tu kluczową rolę. W trakcie podniecenia i stymulacji łechtaczki aktywuje ona główne systemy mózgowe związane z pobudzeniem, pamięcią, poznaniem i zachowaniami społecznymi. To z kolei prowadzi do zmian w obrębie narządów płciowych – zwiększa się przepływ krwi, tlenu oraz temperatura ciała. Następnie zewnętrzna część pochwy podnosi macicę, aby pomieścić spermę, a podczas ewentualnego orgazmu mięśnie dna miednicy się kurczą. Co ciekawe, stymulacja samej łechtczki może przynosić dużo więcej przyjemności i satysfakcji niż sam stosunek waginalny.
Zgadzacie się ze mną?
Najlepsze komentarze (3)
Zgadzam się z tym w 100%! Orgazm łechtaczkowy to moja główna/jedyna forma osiągnięcia satysfakcji...
A wiesz, że podczas penetracji waginalnej jest ogromne prawdopodobieństwo, że penis stymuluje właśnie jej ramiona? Jednak ciężej nam dojść tą drogą z kilku względów, ale przede wszystkim dlatego, że my kobiety potrzebujemy dłuższego pasa startowego, większego skupienia na odczuwaniu przyjemności, a także poczucia bliskości i bezpieczeństwa. Tak już jesteśmy skonstruowane...
Nie wiedziałam! Ale z tym się zgodzę, potrzebujemy zdecydowanie więcej, dłużej i z większym zaangażowaniem